Obiekt ruin,
czyli "PZZ" Kozłów
Zabieramy Cię dziś w podróż. Nie musisz się pakować bo jest to krótka podróż w czasie. Zapnij pasy i... w drogę!
Jest rok 1985. Kierując się na północ od Krakowa, po około godzinnej jeździe samochodem, docieramy do niewielkiej miejscowości Kozłów będącej siedzibą gminy. Znajduje się tutaj naprawdę imponujący obiekt. Trudno go nie dostrzec, ponieważ swoją bryłą wyraźnie góruje nad lokalnym, rolniczym krajobrazem. Ten budynek powstał 30 lat temu i jest siedzibą jednego z największych i najnowocześniejszych zakładów produkcyjnych nie tylko w Polsce, lecz również w Europie.
Gdyby stanęły zegary, a czas zatrzymał się 35 lat temu, powyższy opis nadal byłby aktualny. To już jednak historia. Właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy jeszcze na krótką chwilę powrócili do czasów świetności "PZZ" Kozłów, by przyjrzeć się tej monumentalnej budowli.
Przedsiębiorstwo Zbożowo - Młynarskie Polskie Zakłady Zbożowe "PZM-PZZ" Kozłów powstało w 1955 roku. Majestatyczne silosy zbożowe o wysokości około 40 metrów bez trudu górowały nad okolicznym krajobrazem, stanowiąc jego wizytówkę, a zarazem swoisty symbol regionu, wprost idealny na znaczek lub pocztówkę. W okolicy nie było bowiem wyższego budynku niż ten "kolos z silosami".
Do końca lat osiemdziesiątych "PZZ" Kozłów był największym i najnowocześniejszym zakładem zbożowym w Polsce i jednym z najnowocześniejszych tego typu przedsiębiorstw w Europie.
Był w pełni funkcjonalnym, wydajnym i rentownym przedsiębiorstwem produkcyjnym. W szczytowej fazie działalności zatrudniał około 300 osób, pracujących w systemie 3-zmianowym. Wyposażony był w nowoczesne maszyny importowane ze Szwajcarii i Niemiec. Kaszarnia z 1966 roku była w stanie dostarczyć 80 ton kaszy na dobę, młyn, który powstał 7 lat później - 300 ton mąki. Po żniwach, gdy nastał szczyt skupu, zakład pracował na najwyższych obrotach. Nic dziwnego, ponieważ w elewatorach mogło zmieścić się 32 tysiące ton zboża. Zakład miał strategiczne dla potrzeb kraju znaczenie, więc nieopodal zbudowano bocznicę kolejową zdolną rozładować i załadować 300 ton zboża na dobę. Umieszczenie budynku w mało dostępnym miejscu miało, w razie konfliktu zbrojnego, zmylić potencjalnego agresora.
Tuż po okresie żniwnym naprawdę dużo się tu działo. Rolnicy ustawiali się w kolejkach, by zbyć płody rolne, które wypracowali w pocie czoła.
To wszystko skończyło się wraz ze zmianami ustrojowymi, wygaśnięciem umów rządowych i zmianą praw gospodarczych na wolnorynkowe. Gdy jeden z polityków lewicy zainteresował się tematem własności obiektu, dziwnym trafem "PZZ" Kozłów popadł w kolosalne długi. W czerwcu 2000 roku pracownicy przestali otrzymywać wynagrodzenia (następnie zostali definitywnie zwolnieni). W tym czasie elektrownia odcięła dopływ prądu do budynku w myśl powiedzenia, że: "ostatni gasi światło". Nowy właściciel zdążył jeszcze postawić na dachu maszt nadajnika jednej z sieci komórkowych. Decydenci nie wzięli również pod uwagę konieczności zabezpieczenia zakładu przed kradzieżą czy dewastacją. Około dwie dekady obiekt stał pusty i niszczał, sprzęt był stopniowo rozkradany, by następnie w zainteresowanych sprawą mediach zyskać miano "upiora w polu" czy "wizytówki prywatyzacji". Nie wszyscy jednak wiedzą, że nie musiało do tego dojść. Do dzisiaj w Krakowie działa młyn prowadzony przez osobę, która wówczas była żywo zainteresowana wykupem "PZZ" Kozłów.
Nie musiało też dojść do pogrzebania świadectwa historii i pracy mieszkańców Kozłowa i okolic, ale zatrzymajmy się jeszcze na "polu bitwy o budynek".
Ponieważ mieszkańcy świetnie zdawali sobie sprawę z tego, że PZZ Kozłów to jedyny taki obiekt, przyciągający w te strony operatorów dronów, grupy Urbex czy raperów kręcących tu swoje klipy muzyczne, zawiązano grupę miłośników obiektu. Podobnym entuzjazmem nie wykazywał się jednak Wójt Gminy Kozłów, który - jak dowiedzieli się mieszkańcy – w strategii regionu umieścił zdanie, że w okolicy nie ma interesującego pod względem historyczno-kulturowym obiektu. W październiku 2020 roku przewodniczący Grupy "PZZ" Kozłów wysłał wniosek do Małopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Krakowie w sprawie wpisu budynku do ewidencji zabytków.
W grudniu Pan Karol Majcher otrzymał pozytywną odpowiedź. Poniżej przeczytasz jej fragment.
Budynki te są symbolem zakończenia pewnej epoki i dlatego powinny zostać zachowane, jako przykład prawidłowych działań rewitalizacyjnych obiektów poprzemysłowych. Nie posiadają one już wyposażenia, jednakże mocno wpisały się w otoczenie, a ich górująca nad otaczającym terenem forma stała się znakiem rozpoznawczym Kozłowa, ale także okolicznych miejscowości, są więc one materialnym świadectwem ich historii.
To urzędowe pismo informowało również, że Wojewódzki Konserwator rozpoczął procedurę włączenia budynków do ewidencji zabytków. Pani Konserwator poparła też założenie stowarzyszenia w celu ochrony zabytkowego obiektu, a także docelowo utworzenie tam miejsc dostępnych do zwiedzania.
Pojawiło się światło w tunelu.
Właściciel wraz z powiatowym inspektorem nadzoru budowlanego podjęli jednak inną decyzję. W ciągu kilku miesięcy na przełomie 2020 i 2021 roku stało się to, czego miłośnicy historii Małopolski najbardziej się obawiali. Doszło do ostatecznej dewastacji. Pomnik wspomnień, jakim przez lata stał się budynek "PZZ" Kozłów, został zburzony.
Pozostaje w nas wiele niepewności. Dlaczego pomimo licznych starań antagonistów tego pomysłu, doszło do rozbiórki tak istotnego budynku? Jak można było doprowadzić do upadku Kolosa, mającego możliwość tak świetnie promować region, budowli o wartości nieocenionej dla historii, kultury i rozwoju okolic Miechowa? Dlaczego "grabarze historii" nie mogli rozpoznać jego roli dla regionu i uszanować formy zabytkowej? Na te pytania nie ma i nie może być jednoznacznej i klarownej odpowiedzi.
Powróćmy już z tej podróży w czasie.
Cofnęliśmy się do nieodległych wydarzeń. One jednak dokładnie pokazały nam wielki upadek wielkich budynków, który dla nielicznych stał się zwykłą formalnością, lecz dla wielu – tragedią człowieka, jego zniszczonymi wspomnieniami.
Co prawda, Pomnik Historii upadł nisko, ale jeszcze niżej upadł człowiek, który podniósł nań rękę. Czyż nie?